Jest już z nami moja ulubiona pora roku. Jesień.
Pora roku kiedy dzień jest już krótszy, słońce jeszcze grzeje, ale jakby słabiej… Liście kolorują się na drzewach, a potem z nich spadają tworząc wielobarwne dywany.
Dla niektórych to zdecydowanie najbardziej okropny czas w roku. Ale są rzeczy, które bardzo pomagają w łagodnym przejściu do białej zimy i kolorowej wiosny.
Optymistyczny kolor dyni, świece zapalane w całym domu, gdy tylko zaczyna robić się ciemno i … ogień.
Zarówno ten w kominku, jak i w ognisku.
Ogień ma właściwości magiczne. Uspokaja. A gotowanie na ogniu jest moim ulubionym sposobem na przygotowywanie posiłków.
Podczas naszych wakacyjnych wyjazdów w “dzikie” miejsca zawsze gotuję na ognisku.
Wielki gar zupy ugotowanej tym sposobem znika zazwyczaj w tempie błyskawicznym.
Pieczone w ognisku ( a właściwie w żarze) ziemniaki (to nie ja jestem specjalistką w tej dziedzinie, tylko nasz przyjaciel Mirek) zjedzone w miłym towarzystwie…
Ech, od razu wracają wspomnienia.
Powidła, keczupy, sosy różnej maści…. Wszystko można przygotować gotując wolno na ognisku.
Myślę, że każdy kto ma możliwość w bezpieczny sposób palić jesienią ogniska, powinien choć raz spróbować coś ugotować.
Może usmażyć zebrane właśnie grzyby?